Oto w tę noc zemsty czarną
Własną ręką dom podpalę,
A kiedy ogniowe fale
Drewniane mury ogarną
Krwawego płaszcza szkarłatem,
Wydrę życie Leonorze;
Świat powiadać potem może,
Ze to płomień był jej katem.
Honor mój świetny z popiołu
I z tej mięszaniny niecnej,
Z którą do chwili obecnej
Leżał zmięszany pospołu,
Wybłyśnie, bo się wypali
Jako przeczyste kryształy,
I na jaw wyjdzie wspaniały
Ze związku podłych metali,
Ujmujących mu waloru,
Wylśni złotem ruda bryła:
Już się oto w morzu zmyła
Plama mojego honoru;
Niech ją teraz wiatr rozwieje,
By już nikt nie wiedział o niej.
Niech się gdzieś w ziemi uroni,
A wreszcie w popiół zetleje.
Tak wiatr, ziemia, ogień, fala
Nieczyste człowiecze tchnienie,
Co słoneczne ćmi promienie,
Zwiewa, kryje, chłonie, spala.
Zachwycone myśląc morze,
Że wstępuje w jego łoże
Drugie słońce, w swe namioty
Gwiazd ściągnęło hufiec złoty.