Lecz niech życie jej ocalę.
Leonoro!
Ha! Don Lope?
Ja sam, który pod twą stopę
Przypadam, jeśli mi stanie
Duszy, przedostojny panie,
Poznać cię, wznieść wzrok ku tobie,
Prosząc, abyś spojrzeć raczył
Na mnie w tej czarnej żałobie,
W nieszczęścia tragicznem dziele.
Oto tu zmarła w popiele
Leży bladym, blada postać,
Kwiat w ogniu zlodowacony,
Co go zżarł, nie mogąc sprostać
Ciepłem; uniesiony złością,
Że go przewyższa jasnością.
Oto jest ciało mej żony
Czystej, szlachetnej, wielbionej,
Której cnota na dzierżawy
Ziemi z ust poleci sławy.
Oto jest ciało mej żony,
Którą z tak męskim zapałem
Wierny jej czciłem, kochałem.
Zważ, panie, męki straszliwe:
Osnuta w płomienie żywe,
Gryzącym dymem duszona,
A gdy ją własnem ramieniem
Wyrywam, walcząc z płomieniem,
Wyrwana w rękach mi kona.
Na moją rozpacz bezedna
Pociecha została jedna:
W oręża zgłuszyć się chrzęście.
Gdym niepotrzebny nikomu,
Brak mój czuć nie da się w domu.
— Iść mi, panie, pozwolicie;
Tam nędzne zakończę życie,
Jeśli się kończy nieszczęście.