Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Uczta Baltazara.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.
—   33   —
(Śpiewaczki otaczają Króla girlandą i porządkują się w pochodzie; z dala miękkie tony marsza; fjoletowe oświetlenie; Śmierć i Daniel wychodzą ostrożnie).

ŚMIERĆ:
Słyszysz? — Daj mi wolną rękę!
DANIEL:
Nie, by zgubić, dam ci wolność,
Lecz by przestrzec raz ostatni. (wychodzi)
ŚMIERĆ (jakby czarodziej zaklinając — wielkim głosem):
Wieżo Babel, ty kolosie,
Spal się, spal jak łotr na stosie,
Ruńcie, ruńcie, szczytne mury,
Co wznosicie się pod chmury,
Zniknij, zniknij, wieżo w grobie,
By się nikt nie modlił w tobie,
Gromy, grzmoty i żywioły
Stłuczcie gmach ten na popioły!

(Rzuca dzidę, i wychodzi; ogromny łoskot zwalającej się wieży; jaskrawo-czerwone oświetlenie; płomienie wpadają aż na scenę). KRZYKI:

Gwałtu, rety, umieramy!
Gmach się wali! — Gwałtu, rety!

(Ponowne łoskoty, płomienie i wołanie, wszystko się schrania.)

PRÓŻNOŚĆ:
Żar mnie patrzy!
BAŁWOCHWALSTWO: Strach mnie bierze!
PRÓŻNOŚĆ:
Jak me świetne blaski bledną
Wobec wyższych słońc promieni!
BAŁWOCHWALSTWO:
Ach, i moje nikną, bledną
Przed Jehowy wiarą jedną!