Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Uczta Baltazara.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.
—   47   —

BALTAZAR (upada na kolana):
Ze zgrozami śmierci staczam,
Opuszczony i złamany,
Jak zapaśnik pokonany,
Ten ostatni życia bój.
Posłuchajcież, śmiertelnicy,
Coście grzechem zagrożeni:
W mojem „Mane-Tekel-Phares”
Macie wszyscy przepowiednię
Tej największej kary Boskiej:
Bóg obali i zatraci
Wszystkich tych, co tu zbezczeszczą
I znieważą kielich Jego,
Który według słów proroka
Mieści w sobie to najświętsze,
Co Bóg kiedyś ludziom dał.
Bo kto w grzechach z niego pije,
Pije sobie z niego śmierć.

(Umiera i śmierć go wywleka).

BAŁWOCHWALSTWO:
O, jak drzemiąca ze snu się obudzam
I wznoszę się z zamglonych stref ułudy
Do sfer jasności — w jasne szlaki wiary!
I nas, nas pogan, kiedyś Bóg wybawi,
I my u Jego będziem stać ołtarzy,
By się wpatrywać w blask tej tajemnicy,
Co ją w obrazie tak znieważył Król.
O gdybym mogła skrócić już te czasy,
By jeść i pić z nieznanej dziś nam paszy!
DANIEL:
W obrazie możesz teraz już ją poznać!
— Wyobraź sobie miód w paszczęce lwa,
Pokładne chleby na świątyni stole,