Gdy umilkł, łzy mu się polały strumieniem. Płakała również Fortunata, płakał i Habinnas, a w końcu wszyscy domownicy takim napełnili salę lamentem, jak gdyby stali przy zwłokach swego pana. I mnie nawet na płacz się już zbierało, gdy Trimalchion przemówił: „Ponieważ wiemy dokładnie, że każdego śmierć czeka, więc należy sobie nie żałować wszystkich roskoszy życia. Proponuję tedy, abyśmy teraz poszli do kąpieli. Na moje odpowiedzialność! Zobaczycie, że nikt tego żałować nie będzie. Ciepło tam, jak w piecu.”
„Wybornie! wyśmienicie! — zawołał Habinnas — nic dla mnie nie ma milszego, jak robić dwa dni z jednego”[2] — i wstawszy podążył boso za ukochanym Trimalchionem.
„I cóż ty na to? — zapytałem, zwróciwszy się do Ascylta. Jeżeli teraz pójdę do kąpieli — skonam nie-