Strona:PL Petroniusz - Biesiada u miljonera rzymskiego za czasów Nerona.pdf/117

Ta strona została przepisana.

je winem — a płacono wówczas ten towar na wagę złota — i wysłałem je do Rzymu. Ale jak gdyby na mój rozkaz wszystkie pięć się rozbiły. Mówię wam prawdę najszczerszą: dnia tego pochłonął mi Neptun najmniéj 300 tys. sestercyów. Może sądzicie, żem upadł na duchu? Nie, na Herkulesa! była to tylko drobnostka, jak gdyby nic nie zaszło. Kazałem zbudować inne, większe, lepsze i szczęśliwsze okręty, ażeby nikt mi nie zarzucił, żem małego ducha. Te naładowałem winem, słoniną, grochem, maściami i niewolnikami. Tym razem Fortunata postąpiła sobie bardzo szlachetnie: sprzedała wszystkie swe kosztowności i szaty i dała mi do ręki sto złotych monet. Był to rozczyn mego dzisiejszego majątku. Czego sobie życzą bogowie, dzieje się prędko. Jedno to przedsięwzięcie przyniosło mi czystego zysku 100,000 sestercyów. Nabyłem zaraz wszystkie grunta, które należały dawniéj do mego pana, zbudowałem sobie dom, nakupiłem bydła pociągowego, a czegom tylko się dotknął, rosło jak na drożdżach[1]. Gdym już posiadał więcéj, niż cała moja ojczyzna, dałem pokój handlowi i zacząłem wyzwoleńcom pożyczać pieniądze na procenta. Namówił mię do tego pewien matematyk, greczyn, nazwiskiem Serapa, który trafem

  1. W tekście: crescebat tanquam favus — rosło niby plaster miodowy.