Strona:PL Petroniusz - Biesiada u miljonera rzymskiego za czasów Nerona.pdf/59

Ta strona została przepisana.

była? szerokoby o tém mówić. Niech mi twój geniusz[1] wybaczy, ale ci ręczę, że gdybyś to wiedział, kawałkabyś chleba nie przyjął z jéj ręki. Teraz jednak — licho wie, jak i dlaczego — tak się wzniosła wysoko, iż w domu Trimalchiona jest panią wszech władną. Gdyby się jéj podobało twierdzić śród jasnego dnia, że jest ciemno jak w miechu, mąż uwierzyłby jéj bez najmniejszego protestu. Trimalchion jest do takiego stopnia bogaty, że nie wié naprawdę, ile posiada. Ale to babsko wié o wszystkiem, najmniejszego zaułka dosięgnie jéj oko. Jest trzeźwa, umiarkowana i niegłupia. Za to gębę ma jędza niegodziwą: leżąc przy stole, pytluje nieraz jak sroka. Kogo lubi — to już bez granic; kogo zaś nienawidzi — oh! temu biada. Nasz ucztodawca ma dobra tak rozległe, że sęp chyba jeden mógłby je przefrunąć, a pieniędzy — powiadam ci — jak lodu. W izbie odźwiernego Trimalchiona leży więcéj srebra, niż wart jest cały majątek niejednego z nas tu obecnych. A jego niewolnicy! nieba! przy-

  1. Każdy człowiek, według pojęcia Rzymian, miał swego ducha opiekuńczego czyli geniusza, który, jako summa wyższych skłonności duszy, kierował życiem człowieka od kolebki aż do grobu. Dlatego w dzień urodzin, zaślubin i w innych ważniejszych chwilach życia oddawał każdy cześć swemu geniuszowi przez ofiary, kadzidła i przyjemności; geniusz bowiem wymagał, aby człowiek pędził żywot wesoło i przedłużał go przez rozumne używanie przyjemności. Zatruwać sobie życie, znaczyło grzeszyć przeciwko geniuszowi. Jak pojedyńczy ludzie, tak i całe państwa, rodziny i miejscowości miały swych geniuszów (Genius publicus, G. Populi Romani etc.).