Strona:PL Petroniusz - Biesiada u miljonera rzymskiego za czasów Nerona.pdf/67

Ta strona została przepisana.

deklamując przytém wiersze swojego pana. Trimalchion zwrócił się doń i rzekł: „Dyonizie, jesteś wolny.” Piękny chłopiec zdjął z dzika kapelusz i włożył go sobie na głowę. Wówczas Trimalchion dodał: „No, teraz już nie możecie zaprzeczyć, że Liber jest moim synem”[1]. Pochwaliliśmy naturalnie ten dowcip i wycałowali skaczącego z radości chłopczynę.
Po téj scenie, Trimalchion znaglony potrzebą, udał się spiesznie do swego gabineciku. Odetchnęliśmy, pozbywszy się obecności tyrana, i z nowym zapałem zaczęliśmy rozmowę[2]. Zagaił ją Damas, wychyliwszy spory kubek soku winnego: „Dzień — rzekł — niby to co wielkiego! fracha! ledwie się odwrócisz — już się noc robi. Dlatego najlepiéj prosto z łóżka wędrować do stołu. Ależ mrozisko było siarczyste, ledwiem się rozgrzał w kąpieli. Winko, winko, moi kochani, to starczy za kożuch. Hm! pozwoliłem też sobie, ile tylko wlazło, ale do licha, nogi się podemną chwieją, głowa jak ołów, mózg mi gore płomieniem.”

Przerwał mu Seleucus: „A ja — ja się tam codzień nie kąpie, bo kąpać się to to samo, co drapać szczot-

  1. Trimalchion chciał przez to powiedzieć dowcip: Liber bowiem znaczy wolny (wyzwoleniec), a zarazem jest przydomkiem Bachusa, którego Grecy zwali najczęściéj Dionysos.
  2. Następująca tu rozmowa jest nader charakterystyczną. Widać z niéj stopień oświaty i umoralnienia gości Trimalchionowych. Przypomina ona bardzo kilka podobnych scen w utworach Szekspira.