Strona:PL Petroniusz - Biesiada u miljonera rzymskiego za czasów Nerona.pdf/73

Ta strona została przepisana.

„Raz tak, drugi raz owak” — powiada w bajce ów wieśniak, co to stracił pstrokatą, świnię. Co się dziś nie stało, to się stanie jutro. Tak zawsze bywało i bywa i zawsze będzie. Na Herkulesa! nie trzeba przecież sądzić, że wszystkoby się działo pomyślnie, gdy — byśmy tylko innych mieli ludzi. Nasze miasto cierpi teraz dużo — przeciw temu ani słowa — ależ nie ono jedno takiemu ulega losowi. Nie trzeba się pieścić zbytecznie, wszędzie jest to samo niebo nad głowami ludzkiemi. Gdybyś się przejechał w inne strony, z pewnością powiedziałbyś, że u nas pieczone gołąbki same wpadają do gąbki[1]. Za trzy dni, naprzykład, będziemy mieli wpaniałe widowisko. Na arenie walczyć będą nie zwykli niewolnicy, jeno sami wyzwoleńcy. Nasz Tytus to człek wielkiego umysłu, a przytém gorączka; albo to, albo owo, a zawsze coś nieladajakiego. O, znam ja go jak zły szeląg! to nie jest człowiek połowiczny[2]. Wydostanie najostrzejsze miecze, i będziemy mieli w amfiteatrze rzeź nie na żarty, bez pardonu i bez ucieczki. Co prawda, ma on za co robić sobie takie przyjemności: po ojcu odziedziczył kilka miljonów sestercjów, więc choćby tam na igrzysko wyłożył ze czterysta tysięcy, majątku

  1. W tekście dosłownie: „że się tutaj pieczone wieprze przechadzają” (dices hic porcos coctos ambulare).
  2. Non est miscix.