Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/124

Ta strona została przepisana.

tosamo iest bydź rogalem na pniu co w snopkach: iakoż y iest w tym co podobnego do prawdy.
Słyszałem równie o iednym możnym panie cudzoziemskim[1], który, maiąc córę z naypięknieyszych we świecie y gdy zabiegał się o nią iny wielgi pan, wart iey poprawdzie, tenże ociec przyzwolił iey rękę; wżdy zanim ią wypuścił z domu, chciał iey poprobować, powiedaiąc iż nie chce puścić tak letko tak piękney kobyłki, którą był pieczołowicie odchował, żeby iey sam nie dosiadł wprzódy y nie przekonał się co potrafi na przyszłość. Nie wiem żali to iest prawda, ale tak słyszałem, y że nietelko on czynił tę próbę, ale y iny krzepki a urodziwy szlachcic; wszelako mąż potym nie znalazł w niey nic gorzkiego ieno sam cukier. Byłby zeń, wierę, sielny grymaśnik, gdyby mnimał inaczey: była bomem ta panna cudna iak mało w świecie.
Słyszałem tak samo o wielu inych oćcach, zwłaszcza o iednym, barzo wielgim, iż naprzeciw swoim córkom nie więcey sobie kłopotali sumienia, niż ów kogut w bayce Ezopa. Było zaś tak: spotkawszy lisa i zagrożony przez onego śmierzcią, tenże kogut zaczął wywodzić wszytko dobro iakie czynił na świecie a szczególniey piękny y zacny drób, który odeń pochodził. „Ha, rzecze lis, tum cię czekał, mości galancie, taki bowiem z ciebie paskudnik, że nie wzdragasz się wyłazić na własne córki iako na ine kury;“ dlatego go uśmierzcił. Oto, wierę, wielgi sędzia y polityk.

Zgaduiecie tedy łacno, co mogą czynić niektóre panny ze swymi miłośnikami, nie było bowiem ieszcze panny,

  1. Kosma I-szy, książę Toskanji.