się nie stało, y zawsze zachowała oblicze dona di ben.[1]
Owo bywaią panny, które tak sielnie lękaią się oćca y matki, iż radnieyby się im życie wydarło z ciała niż ich pączek dziewczyński, iako że strachaią się ich sto razy więcey niż mężów.
Słyszałem o iedney barzo cudney a poczciwey panience[2], która, nagabywana o rozkosz miłośną od swego galana, odparła mu: „Poczekaycie nieco aż będę zaślubiona, a zobaczycie iak pod tą zasłoną małżeńską która osłania wszytko, y żywot wzdęty a odkryty, będziemy sobie uświadczać dowoli“.
Druga zasię, oblegana sielnie przez wielgiego pana, rzekła: „Przyciśńcie nieco nasze xiążę, aby mnie wydało wrychle ża tego który się o mnie zabiega y wypłaciło mi hnet wiano które mi przyrzekł: a nazaiutrz po moim ślubie, ieśli się nie zdybiemy, nazowcie mnie wiarołomczynią“.
Wiem o iedney paniey, która, bywszy nagabnięta wedle miłości ledwo na cztyry dni przed ślubem od iednego szlachcica, krewnego swego przyszłego męża, w sześci dniach iuż mu była powolna: tako przynamniey się chełpił. Y snadno można było uwierzyć, okazowali bowiem ze sobą taką poufałość iż rzekłbyś całe życie byli chowani razem; nawet on rozpowiedał o znakach y znamionach iakie miewała na ciele y także iż swoie igry ciągnęli długo potym. Ów szlachcic powiedał, iż przyszło im do tey poufałości stąd, iż raz, czasu maszkarów, zamienili ze