zgoła nieobecny; na co przyczytywali siła racii; wżdy nie iestem dość dobrym philozophem ani mędrkiem aby ie tu wywieść, a przytym są miedzy niemi niektóre plugawe. Chcę we wszytkiem przestrzegać ieno werekundyey, iako to powiedaią; ba co się tyczy tey skłonności do miłowania szpatoty, to widziałem tego siła w moiem życiu, czemu się dziwowałem mało sto razy.
Wracaiąc iednego razu z podróży z iedney cudzoziemskiey prowincyey[1] (którey nie nazwę z obawy iżby nie odgadniono przedmiotu o którym chcę mówić), y gdym rozmawiał z pewną znamienitą świecką panią o iney wielgiey paniey y xiężniczce którą tam widziałem, owo zapytała mnie ta pani iako się ma rzecz z iey sprawy miłośnemi. Nazwałem iey osobę którą ta xiężniczka trzymała sobie za ulubieńca, a który nie był ani urodny, ani wdzięczny y barzo podłego stanu. Zaczym odpowiedziała: „Zaprawdę, barzo wielgą sobie krzywdę czyni i wielgie uwłoczenie dla miłości, będąc tak piękną y w mnimaniu ludzkim tak poczciwą“.
Ta pani słusznie mogła mówić te słowa; nie przeciwiała się im w uczynkach, ani też nie była w tym obłudna: miała bowiem barzo grzecznego przyiaciela y barzo od się umiłowanego. Owo, skoro iuż mamy rzecz do dna wyczerpać, nigdy biała głowa nie ściągnie na się przygany, ieśli weźmie się miłować y uczyni wybór wdzięcznego przedmiotu, ani także krzywdy nie czyni mężowi, choćby nie z iney przyczyny iak przez miłość dla potomstwa; ile że bywaią mężowie tak szpatni, takie pokraki, ciemięgi, gamonie, niezdary, d..y, y tak do niczego, że kiedy ich
- ↑ Można przypuszczać, iż Brantôme ma tu na myśli swoją podróż do Szkocji, dokąd towarzyszył Marji Stuart. Owym ulubieńcem „barzo podłego stanu“, byłby w takim razie Riccio. Panią, której zdawał o tem sprawę, była bez wątpienia królowa Katarzyna.