Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/188

Ta strona została przepisana.

Indziey znowu znałem iednego znamienitego pana, który, wziąwszy sobie dwie kortezany (śród których iedna była mauryika), iako swoie nawiętsze delicyie y przyiaciółki, nie troszczył się wcale o żenę, chocia ta zabiegała się oń ze wszytką czcią, przyiaźnią y powinnością małżeńską iako tylko mogła; wżdy on nigdy nie mógł widzieć ią radem okiem, ani uściskać z serca, y na setkę nocy nie pożałował iey nawet dwóch. Owo cóż miała czynić, niebożątko, po tylu niegodziwościach, ieśli nie to co uczyniła; znaczy, poszukać sobie inney wakuiącey łożnicy, y sparzyć się z iną połową, y mieć w niey to co się iey godziło?
Gdybyż boday ten mąż był uczynił iako iny[1], którego wiem, a który był takiego przyrodzenia, iż, przyciskany przez żenę, barzo nadobną białą głowę, a czyrpiąc sobie rozkosz inędy, rzekł otwarto: „Szukay, moia żeno, gdzieindziey swoiego nasycenia; daię ci wolność potemu. Czyń z swey strony to co zechcesz czynić z drugim: zostawiam ci wolę, y nie troskay się o moie uciechy y day mi czynić to co mnie się podoba. Ia nie będę pętał twoich igrów a rozkoszy: ty przedsię nie pętay moich“. Zaczym, gdy każdemu w ten sposób wolność była przywrócona, oboie poiechali ostro, iedno na prawo drugie na lewo, nie troszcząc się iedno o drugie: oto, wierę, dobry obyczay żywota.

Tak samo iużbych wolał niektórego starca impotente, chorowacza, podagryka, wiadomego mi, który swoiey żenie (iż była barzo cudna y nie mogąc iey zaspokoić tak iakby pragnęła) pewnego dnia rzekł: „Wiem dobrze,

  1. François de Vendôme, vidame de Chartres.