Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/195

Ta strona została przepisana.

pierany, zaczął folgować sobie z obiedwiema barzo pięknie y do smaku; y trwały te ich igry bez żadney obrazy; y był tak szczęśliwy w tey zdobyczy przez czas ośmiu miesięcy, że nie zdarzyło się żadne zgorszenie, nieszczęście, kłopot ani też wzdęcie brzucha; obie siestry bowiem porozumiewały się z sobą y wspirały tak dobrze, y zmieniały się tak wdzięcznie na czetach, że nigdy nic z tego ńie przyszło. Y przysiągł mi, był bowiem barzo moim przyiacielem, że w czasach nawiętszey wolności nigdy mu się tak dobrze nie więdło, ani nie czuł więtszey iurności y appetitu do tego iako w tym więzieniu, które mu było barzo lube, mimo iż powiedaią iż nigdy żadne lube nie było. Y trwały dlań te dobre wczasy przez czas ośmiu miesięcy, gdy nadszedł rozeym pomiędzy cysarzem a królem Hendrykiem drugim, a wszytcy więźniowie wyszli y zostali zwolnieni, Owo przysiągł mi, że nigdy tyle mu nie było markotno co że mu trzeba wyniść z tego tak przytulnego więzienia, y trapił się iż trzeba mu poniechać tych nadobnych panienek, tyle łask od nich zaznawszy y które przy iego odieździe czyniły srogie lamenty.
Pytałem go, czy kiedy myślał o takim dopuście iżby mógł być odkryty. Powiedał że tak, ale nie iżby się tego obawiał: nagorsze bowiem coby się mogło zdarzyć, to iż utrupionoby go, a wżdy wolałby umrzeć niż wrócić do swego pirszego więzienia. Co więtsza, lękał się, iż, gdyby nie był ukontentował tych godnych panien, skoro go tak pożądały, powzięłyby dlań snadnie taką wzgardę y obrazę, że padłoby nań ieszcze iakie gorsze obchodzenie; dlatego też, zamykaiąc oczy na wszytko, puścił się na ów słodki azard.