Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/207

Ta strona została przepisana.

Słyszałem o iedney białey głowie, która niestrzymawale rozgorzawszy ku godnemu szlachcicowi którego wzięła sobie iako przyiaciela y ulubieńca, gdy ten się obawiał iż mąż może snadnie wyrządzić iemu y iey iakową sztukę, uspokoiła go mówiąc: „Nie trwóż się; nie śmiałby nic uczynić, lękaiąc się bych go nie oskarżyła iż chciał ze mną zażyć zadniey Wenery, przez co mógłby śmiercią umrzeć gdybych o tem rzekła by namnieysze słowo y oznaymiła to sędziom. Przedsię ia go tym dzierżę w postrachu y w szechu; tak iż lękaiąc się przed moiem oskarżeniem nie śmie mi nic przyganić“.
Wierę, takowe oskarżenie byłoby kosztowało bidnego męża nie mniey niż życie: prawodawca bowiem mówi, że sodomski grzych karze się iuż za samą wolą; ba, możebna, ta pani nie chciała odsłonić całey rzeczy, y że posunął się daley nie zatrzymuiąc przy samey woley.
Powiedano mi, że, w tych ostatnich leciech, pewien kłody szlachcic francuzki, z nayurodziwszych iakich oddawna widziano na dworze, udawszy się do Rzymu, iako wielu czyni, aby tam wydoskonalić się w umieiętnościach, takie wzbudził zachwycenie y podziw dla swey cudności tak u mężczyzn iak u białych głów, iż nieiako siłą go oblegano; y tam gdzie wiedzieli że będzie na mszy abo w inym miescu publicznym y gdzie się ludzie zbieraią, y mężczyźni y białe głowy cisnęli się aby go oglądać; tak barzo iż siła mężów przyzwoliło żenom aby mu dały spotkanie miłosne w ich domach, iżby nadszedłszy tam y przydybawszy go uczynić wymianę, tamtemu swoią żenę a sobie iego: w czym go ostrzeżono aby nie folgował onym miłościom