wiedział, gdyby on sam nie wyspowiadał się zeń z taką dobrodusznością: dowód znanego zresztą faktu, iż pojęcia patrjotyczne w dzisiejszem znaczeniu w tej epoce jeszcze nie istniały i były najzupełniej podporządkowane wybujałej swobodzie indywidualnej i pojęciom kastowym. Brantôme chce zresztą prosić króla Franji o zwolnienie z obowiązków poddanego: „Mniemam, iż nie byłby mógł odmówić mojej prośbie, każdemu bowiem wolno jest zmienić ojczyznę i obrać sobie inną. To pewna, iż gdyby mi był odmówił, byłbym opuścił Francję tak samo, ni mniej ni więcej jak sługa który pogniewa się na swego pana i chce go poniechać; a jeżeli ten nie chce go zwolnić, nie jest naganną rzeczą zwolnić się samemu i oddać się innemu panu“.
Brantôme, w rozmyślaniach swoich, nieraz powraca do tej kwestji: w innem miejscu, mówiąc o konetablu Burbonie, zwalcza skrupuły tych, którzy godzą się wprawdzie, iż można opuścić ojczyznę, że wszelako nie godzi się ujmować za broń przeciwko niej. „Doprawdy! wykrzykuje, oto mi dzielne filozofy-skrupulaty! Niechże ich frybra ściśnie! Więc ja będę siedział cicho jak głupiec, a kto mnie tymczasem wyżywi? Natomiast, skoro dobędę szpady z pochew, ona mi da jeść i przymnoży chwały w dodatku!“
Rzeczywistość jednak udaremniła te awanturnicze plany. Wybuchła wojna Ligi, majątki spadły w wartości, niepodobna było znaleźć nabywcy, a bez pieniędzy nie sposób szukać szczęścia w Hiszpanji. Brantôme pociesza się jak może: „Takto człowiek strzela, a Pan Bóg kule
Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/26
Ta strona została przepisana.