Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/289

Ta strona została przepisana.

z wami iestem, za kimże letam?“ Pani odpowiedziała: „Za fenixem“. Xiążę, który barzo trefnie umiał mówić, odparł: „Toć powiedzcie radniey za ptakiem rayskim, na którym iest więcey piór niż mięsa“, osądzaiąc ią przez to iako conieco przychudą; bo też była zbytnia młódka aby miała nabydź tłuszczu, iako że pulchność mieszka zwyczaynie dopiero w tych które przydą k’nieiakiemu wieku y które poczynaią się wzmacniać a krzepić w członkach y inych rzeczach.
Ieden szlachcic dobrze przygadnął pewnemu wielgiemu panu, znaiomemu mi. Oba mieli piękne żeny. Owemu znacznemu panu udała się żena owego szlachcica iako barzo cudna y barzo smakowita. Owo rzecze mu iednego dnia: „Słysz ty, trzeba abym spał z twoią żeną“. Szlachcic nie namyślaiąc się, był bowiem barzo ostry w ięzyku, odpalił: „Zgoda, ale bych ia spał z waszą“. Zasię pan mu odpowiedział: „Cóżbyś z nią począł? wżdy moia iest tak chuda, iż nie nalazłbyś w niey żadnego smaku“. Aż szlachcic: „Ha! prze Bóg! naszpikuię ią, wierę, tak gęsto, iż nabierze tyle smaku ile trza“.
Widuie się siła inych których liczka misterne a wdzięczne budzą pragnienie ich ciała; przedsię, kiedy na to przychodzi, nayduie się ie tak kościste, iż rozkosz y pokusa na nie barzo rychło miia. Miedzy inemi trefią się spotkać kość tak nazwaną miedniczną, tak nieokrytą, iż gniecie a uwiera więcey cała naga niżeli muła ciśnie siodło które ma na sobie. Co aby nadłożyć, niektóre białe głowy zwyczayne są pomagać sobie małemi poduszkami barzo miętkiemi y subtylnemi, a to dla wytrzy-