Oprócz wpływów włoskich, przewijają się w Brantômie reminiscencje klasyczne, po których, obyczajem wszystkich współczesnych autorów, buszuje niemiłosiernie. Klasycyzm ów stanowi jakby nagminną chorobę pisarzy 16 wieku całej Europy. Każde zdanie, twierdzenie, uwaga ciągnie za sobą zazwyczaj ogon cytat, anegdot, wywodów, z Plutarcha, Plinjusza, Cycerona, etc. Dość powiedzieć, iż nawet dobry pan Rej z Nagłowic czuje się w obowiązku streścić, na użytek braci sąsiadów, doktrynę Platona, a czyni to w następujący sposób: „A iako piszą o Platonie, o owym sławnym mędrcu, iż barzo rad patrzał na te swowolne a wszeteczne krotofile a sprawy ludzkie, to się im uśmiawszy a nadziwowawszy zasię to powoli dyscypułom przyszedłszy rozważał, iako to są rzeczy zelżywe a sprosne, a poczciwemu nieprzystoyne, aby się z tego karali, a na potem się tego przestrzegali“[1]. Starożytne anegdoty, krążące w pewnej ilości, powtarzają się, niemal wciąż te same, u rozmaitych pisarzy. Tak np. w całej Europie, od Sekwany po Wisłę, roztrząsana jest kwestia wielkoduszności Scypiona, który, w niepojętem bohaterstwie, przed 16-ma wiekami, nie zgwałcił jakiejś pojmanej branki: nasz Górnicki i Modrzewski wysławiają go za to pod niebiosy, Montaigne chwali z umiarkowaniem, Brantôme czyni sceptyczną uwagę, że trzebaby się wprzód „zapytać tey paniey, co sądzi o takowey strzemięźliwości. Możebna, odpowiedziałaby...“ etc.
Ale co stanowi już własną, o wiele cenniejszą część książki Brantôma, to owo cudowne spojrzenie, jakie
- ↑ Żywot człowieka poczciwego, Rozdział VI-ty.