którey chramała więcey roku y wyschła iak drewno; a zaś mąż często ią nawiedzał y cieszył się z tey niemocy y powiedał, iż ma to co się iey należy...“
I tak ciągnie się ta krwawa litanja przez kilkanaście stron; mimowoli trudno się oprzeć myśli, iż patrzy się na zaciętą i nieubłaganą wojnę, w której kobieta, walcząca dla płci swojej, dla przyszłych pokoleń, o prawo do życia i rozrządzania sobą, krwią własną i swoich „służków“ znaczy pobojowisko. Rozczulające niemal jest patrzeć, jak fanatycznym, przekonanym, tkliwym, wyrozumiałym obrońcą, sojusznikiem kobiety jest w tej walce Brantôme; jak wszystko jej przebacza, wszystko darowuje, jak szuka przykładów w starożytności, w św. Augustynie, w logice, w religji, jak je gromadzi i piętrzy wśród mnóstwa naiwnych i przezabawnych paradoksów, wszystko ku obronie kobiety, a pohańbieniu tych „iadowitych grzybków, głupich, mózgowczych, podeźrzliwych, nieprzezpiecznych rogali“.
Jednym z czarów Brantôma jest jego język. Brantôme nie jest stylistą; pisze w najwyższym stopniu niechlujnie, niedbale, nieliteracko, gubi się i bałamuci ile razy zdarzy mu się webrnąć w jakiś okres żywcem przeniesiony z łaciny, niejednokrotnie zapomina gdzie podmiot a gdzie orzeczenie, a z tem wszystkiem język jego ma taki urok bezpośredniości, taką żywość, naiwność, jędrność, tyle nieraz dowcipu i subtelnej ironii właśnie w swej niezaradności, że milszy jest od całego oceanu gładkich literacko wypracowań. Posłuchajmy np. jak Brantôme maluje przeobrażenie kultury erotycznej, do-
Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/40
Ta strona została przepisana.