Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/114

Ta strona została przepisana.

Słyszałem, iż skoro tak dobrze podsyciła lud pariski do zuchwalstwa y buntu, poiachała ku xięciu Parmeńskiemu prosić go o pomoc w iey pomście. Owo iedzie tam tak wielgiemi y długiemi postoiami, iż iednego dnia trzeba było iey konie wozowe zmęczone y wyczerpane ostawić w pół drogi w Pikardyey, w błotach, iako iż me mogły iść ani naprozd ani w tył, ani też iedney nogi postawić przed drugą. Owo przygodził się tam trefunkiem ieden barzo godny szlachcic z tego kraiu, który należał do Reformy; ten, mimo iż zmieniła ubiór y miano, pognał ią, wszelako zamykaiąc oczy na postępki iakie czyniła przeciw współbraciom iego wiary, y nienawiść iaką miała dla nich, rzekł barzo dwornie: „Pani, znam Was dobrze, alić iestem tu Waszym sługą; widzę Was w cieżkiey potrzebie, przybądźcie, ieśli łaska Wasza, do mego domostwa, które tu leży wpodle, iżbychcie się osuszyli a spoczęli. Wygodzę Wam we wszytkim iako będę mógł nalepiey y iako mi będzie możebna. Nie trwóżcie się niczego; mimo bowiem, iż należę do wiary którą Wy nienawidzicie sielnie, nie chciałbych rozstać się z Wami nie wyświadczywszy wam grzeczności, którey, wierę, barzo potrzebuiecie“. Iakoż przystała na tę gościnę y przyięła ią barzo wdzięcznie, y zaopatrzywszy ią w to co iey było potrzebne, ów szlachcic odprowadził ią ieszcze z dwie mile, przyczyna wszelako zataiła mu cel podróży; zasię, od czasu tey grzeczności, iako słyszałem, odwdzięczyła się onemu szlachcicowi w tey woynie mnogiemi innemi poczciwościami.
Wielu się dziwiło iako mogła się zawierzyć iemu, bę-