Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/116

Ta strona została przepisana.

swoie dzieci, iż iednego dnia, gdym rozmawiał z iedną znaczną panią z dworu oney pani Nemurskiey, ta rzekła mi, iż to była nayszczęśliwsza xiężniczka we świecie, dla wielu przyczyn, które mi przytaczała, oprócz w iedney rzeczy, iż nazbyt kochała swoich panów synów: miłowała bowiem ich tak sielnie, iż ustawna troska iaką o nich miała, y aby się im nie przygodziło co złego, mąciła całą iey szczęśliwość, tak iż żyła za nich w nieustanney trwodze a niepokoiu. Możecie zatem zgadnąć, ile cirpiała niedoli, goryczy, a męczarni z przyczyny śmierzci tych obu, a z obawy o inego, który pociągnął ku Lyonowi y o pana Nemurskiego, będącego w więzieniu: bowiem o swoie więzienie, powiedała, nie troszczyła się zgoła, ani o swoią śmierzć, iakom tu właśnie przedstawił.
Gdy ią wywiedziono z zamku Bloyskiego, aby ią zawieść do Ambazyey, do ieszezy ściśleyszey klozy, skoro przekroczyła drzwi, obróciła i podniesła głowę ku obrazowi Ludwika dwunastego, swoiego dziadka, który w kamieniu nad drzwiami iest tam wyryty, na koniu z wielgą gracyą y postawą rycerską. Tedy, zatrzymawszy się nieco y patrząc nań, rzekła w głos wobec wielu ludzi, którzy się tam zbiegli, y ze swoiem pięknem a niezłomnem męztwem, z którego się nigdy nie wyzuła. „Gdyby ten, który tu iest wyobrażony, był przy życiu, nie pozwoliłby, aby wleczono iego wnukę tak uwięzioną y aby sobie przeciw niey tak poczynano“. Poczym poszła swoią drogą nic iuż nie mówiąc. Można sądzić, iż w duszy swoiey błagała a przyzywała cienie onego wspaniałego przodka, iżby były sprawiedliwemi mścicielami iey więzienia, ni mniey ni więcey