Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/119

Ta strona została przepisana.

wodzono aby pognać na stracenie. Tak tedy ocalał, ale z takim przestrachem, iż na zawsze pozostał on wyciśnięty na iego twarzy; y nigdy późni nie mógł odzyskać koloru, iako to widziałem y słyszałem o panu Szanwalirze, który takoż wymigał się pięknie z przyczyny pana Burbona.
Przedsię wdowa nie zasypiała sprawy, y nazaiutrz dopadła króla, gdy właśnie szedł wysłuchać mszy świętey y rzuciła mu się do nóg. Ukazała mu swego syna, mogącego mieć trzy abo cztery lata, y rzekła: „Przynamniey, Nayiaśnieyszy królu, skoro darowałeś łaską mordercę oćca tego dziecięcia, błagam Was, abyście y iego darowali od tey godziny, aby, kiedy będzie duższy, mógł wziąć pomstę y zabić tego nieszczęśnika! „Od tego czasu, wedle tego co słyszałem, matka codziennie przychodziła budzić to dzicię, y ukazuiąc mu zakrwawioną koszulę którą miał ociec kiedy go zabito, powiedała mu po trzykroć: „Patrz na nią dobrze, y pomni sumniennie, kiedy będziesz duższy, pomścić to: inaczey cię wydziedziczę“. Co za zawziętość!
Będąc w Iszpaniey, słyszałem, iż Antonio Roch, ieden z naydzielnieyszych, naywalecznieyszych, bystrych, przebiegłych, obrotnych, sławnych y naydwornieyszych rozbóyników, iacy kiedykolwiek byli w Iszpaniey (tak powiedaią), nabrał wprzódy ochoty, aby, na swoią pirszą profesią, uczynić się xiędzem; owo, gdy nadszedł dzień iż miał śpiwać swoią pirszą mszą, y gdy wychodził z zakrystyey y szedł z wielgą ceremonią do wielgiego ołtarza swoiey parafiey, pięknie odziany y przysposobiony do obrzędu, z kielichem w dłoni, usłyszał matkę swoią, która