Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/125

Ta strona została przepisana.

pirszych Stanów w Bloiey, Nayiaśnieysi Państwo dali małą odprawę, iżby się trudniła sprawami swoiego domu a modliła do Boga. Aż ta, będąca nieco przynagła w ięzyku, odparła: „Za czasu kiedy xiążęta, królowie a wielgie pany brali krzyż, aby iachać za morze y dopełnić tak pięknych uczynków w Ziemi Świętey, nie lza, wierę, było nam białym głowam iak telko modlić się, prosić Boga, czynić śluby a posty, iżby Bóg im pozwolił dobrey podróży a szczęśliwego powrotu; przedsię odkąd widzimy ich dzisiay, iż czynią nie więcey od nas, wolnoć nam uradzać o wszytkim: bowiem y z iakiey przyczyny prosićby Boga za nich, skoro nie czynią więcey niż my same?“
To rzeczenie, wierę, było do zbytku zuchwałe, iakoż o mało siła iey nie kosztowało; y wielgą miała z tym niedolę, aby uzyskać iednanie a przebaczenie, którego musiała się dopraszać; y gdyby nie iedna przyczyna, którą mógłbych nazwać, byłaby otrzymała całą karę y pokutę, ba wieldze zelżywą.
Nie iest czasami dobrze powiedzieć trefne słowo (iako to na przykład) tak iak go ślina do gęby przyniesie; iako widziałem siła osób, które nie umiały w tym sobie rozkazować, bowiem są barziey nieokiełzane niźli rumak Barberyiski y poczuwszy trefny uszczypek w gębie, muszą koniecznie go wypluć, nie szczędząc ani krewnych, ani przyiaciół, ani możnych. Siła znałem na naszym dworze ludzi takiego obyczaiu, y nazywano ich margrabia y margrebini na Wielgich Pyskach: przedsię barzo często nie wyszło im to na dobre.