Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/129

Ta strona została przepisana.

dlatego owo podeymę tu chwalbę pani Dopterowey[1], moiey bratanicy, córki starszego brata, o którey ci, co ią widnieli na dworze lub indziey, powiedzą hnet ze mną iż była to iedna z cudnieyszych a wybornieyszych pań iakie daie się widzieć, tak dla ciała iako y dla duszy. Ciało okazowało się iawnie y zewnętrznie tem czym było, przez iey wdzięczne a lube oblicze, kibić, postawę a gracyą: co się tycze dowcipu, był on nieomal bozki, y nic mu nie było zamknięte; słowo barzo trefne, szczyre, bez barwiczki, y które płynęło iey z gęby barzo lubo, czy to dla rzeczy stateczney czy dla kunsztowney posługi[2]. Nigdy nie widziałem białey głowy, wedle mego zdama, barziey podobney do naszey królewney franzuzkiey Margarety, y z weźrzenia y z wszelkiey doskonałości, co ona; takoż słyszałem raz ten osąd z ust królowey matki. To słowo dość iest wystarczaiące, aby nie chwalić więcey; toteż iuż więcey nie rzekę; z tych którzy ią widzieli, upewniam się, nikt mi nie zada łżyczki w tey pochwale. Owo ta popadła nagle w chorobę, w którey medycy nie umieli się wyznać i osądzić iey swoią łaciną; wżdy sama mnimała się bydź otrutą; nie powiem zkąd to pochodziło; alić pomsta Boża dosięgnie wszytkich, możebna y tych ludzi. Czyniła wszytko co mogła dla swego ratunku, nie iżby się wzdragała (tak powiedała) umrzeć; od czasu bowiem straty swoiego męża zbyła się wszelkiey obawy przed śmierzcią, mimo iż, wierę, w żadnym względzie nie był iey równy, ani iey godzien, ani tych wdzięcznych łez które wylała ze swoich pięknych oczu po iego śmierzci; przedsię byłaby sielnie pragnęła żyć ieszcze conieco dla

  1. Pani d’Aubeterre.
  2. „Kunsztowna posługa = (starop.) żart.