Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/130

Ta strona została przepisana.

miłości córki, którą zostawiała młodziuchną; tak tedy przyczyna była zacna y godziwa potemu, zasię żale nad głupim y nielubym mężem są barzo czcze y letkie.
Widząc tedy, iż niema iuż likarstwa y czuiąc puls, który sama macała y rozpoznawała (rozumiała się bowiem na wszytkim), na dwa dni zaczym umarła posłała po córkę, y uczyniła iey napomnienie barzo piękne y święte, y takie iż, iak mnimam, niełatwo która matka mogłaby uczynić ie pięknieysze y barziey trafiaiące w sedno, tak ku nauczeniu dobrego życia na świecie iako dla zyskania łaski Bożey: a potem dała iey błogosławieństwo, nakazuiąc, aby nie mąciła iuż łzami iey spokoiu a spoczynku iaki miała naleźć w Bogu. Potem zażądała zwierzciadła, y, pozieraiąc na się w niem pilnie: „Ha! rzekła, lico moie, zdrayczynio moiey choroby, od którey się nie zmieniłoś“ (ukazowało iey bowiem widok równie piękny iako zawżdy), „wżdy niedługo śmierzć, która się zbliża, upora się z tobą, która cię uczyni zgnitem a ziedzonem przez robactwo.“ Miała także włożonych co nawięcey ze swoich pirzścionków na palice; owo patrząc na nie, y na rękę która była barzo piękna y wszytko: „Oto, rzekła, świeckość, którą niegdy barzom rada widziała; wszelako w tey godzinie, z chętnem sercem iey niecham, aby się ozdobić na drugim świecie iną wspanialszą ozdobą.“ Y widząc siestry, które płakały nieutulonym płaczem kole niey, pocieszała ie y prosiła, aby zechciały wdzięcznie przyiąć wraz z nią to co Bogu podoba się iey zesłać; y że, gdy zawżdy tak mocno się kochały, nie godzi się im czuć żałości z tego, co iey przynosi radość a ukontentowanie; y że przyiaźń