Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/132

Ta strona została przepisana.

wyznać, iż podeźrzewam się bydź otrutą od pięci lat przez moiego wuia pana Brantoma y moią siestrę, grebinią Diurtalową; wszelako ieno z grubsza tak mnimam: nie iżbych chciała oskarżać kogoś, z obawy aby nie było fałszywie y aby nie spadło na moią duszę, którą życzyłabym próżną od wszelakiey przygany, urazy, nieprzyiaźni a grzychu, iżby poleciała prosto do Boga, swoiego Stworzyciela.“ Nigdybych nie skończył, gdybych chciał wszytko opowiedać; bowiem rozmowy iey były długie a przestrone, y nie trącące bynamniey ciałem spróchniałem, abo dowcipem osłabłym a upadaiącym. Podczas nadszedł ieden szlachcic, iey somsiad, barzo trefnego ięzyka, z którym lubiła ugwarzać a błaznować; któremu rzekła: „Ha! przyiacielu! trzeba zbyć się w tey potrzebie y ięzyka y żądła y wszytko. Bywaycie!“
Medyk y siestry chcieli iey dać zażyć iakoweś kordyalne lekarstwo: prosiła, by iey iuż nie dawali. „Nie posłużyłyby iuż na nic (rzekła), ieno aby przedłużyć męki, a opóźnić móy spoczynek.“ Prosiła, by ią zostawiono: y często słyszano iako powiedała: „Móy Boże, iakże śmierzć iest słodka! któżby to był kiedy mnimał?“ Potym, zwolna y potrosze, oddaiąc ducha barzo łagodnie, zamknęła oczy, nie wydaiąc żadnych szpatnych ani przeraźliwych oznaków, iakie śmierzć sprowadza w tym u wielu.
Pani Burdeilową, iey matka, niedługo poszła za nią: bowiem melankolia, iaką powzięła po tey zacney córze, zabrała ią w ośmnastu miesiącach, z których chorowała siedm, to w nadziei ozdrowienia, to znowu rozpaczaiąc o tem; wżdy od początku powiedała, iż nigdy z tego się