Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/141

Ta strona została przepisana.

którzy doznali od nich ukontentowania, iako y dla tych, którzy nie mogli sięgnąć źwirzyny y dlatego podaią ią w ohyzdę.
Ostatnie dwory naszych królów, iakom powiedał, barzo były podległe takowym oszczyrstwom a plotkom, cale różne w tym od inych naszych królów, ich poprzedników, oprócz dworu Ludwika iedenastego, szczwanego kompana, o którym powiedaią, iż ponawiętszey części iadał spólnie, w powszechney sali, z mnogością szlachty co nayzaufańszey, y inych, y wszytkiego; y ten który mu przyprawił nalepszą a naysprosnieyszą opowiastkę o onych przyletszych paniach, nalepiey był odeń cirpiany a fetowany: y on sam też sobie w tym nie żałował, wywiadował się bowiem sielnie y wszytko chciał przeznać, a późniey dzielił się tem z inemi y publicznie. Barzo było wielgie stąd zgorszenie. Miał barzo złe mnimanie o białych głowach y nie wszytkie uważał za strzemięźliwe. Kiedy zaprosił króla Angliey, aby przybył do Pariża zabawić się nieco, a tamten go wziął za słowo, hnet pożałował tego y nalazł sobie alibi aby oddalić te odwidziny. „Ha! do dyaska! (tak powiedał) nie chcę aby tu przyieżdżał; nalazłby sobie iaką małą frygę w którey by się zadurzył, y dałaby mu smak zostać tu dłużey y przyieżdżać częściey niżbych ia sobie tego życzył”.
Przedsię miał barzo dobre mnimanie o swoiey żenie, która była zacna a cnotliwa: ba też niewola iey było bydź taką, gdyż będąc tak podeźrzliwym a zazdrosnym xiążęciem iak mało które, byłby ią hnet wyprawił na tamten świat za inemi. Wżdy kiedy umierał, kazał synowi mi-