Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/150

Ta strona została przepisana.

y usta które iey dotykały. Trzecia prośba, to iżby rzucił exkomunikę na pana Taysa, ponieważ go miłuie a on iey nie miłuie, y że iest przeklęty y winien exkomuniki ten który nie miłuie, będąc sam miłowany.
Papa, zdziwiony temi prośbami y wywiedziawszy się u króla coby to była za pani, uznał trefność tey mowy y uśmiał się z niey z królem do syta. Nie dziwno mi, iż potem zrobiła się hugonotką y dworowała sobie sielnie z papieża, skoro tak wcześnie zaczęła: podczas wszelako wszytko widziało się w niey dobre, taką miała gracyią w swoich figlach a trefnościach.
Owo nie myślcie, iż ten król był tak surowy a strzemięźliwy w poszanowaniu dla pań, iżby nie rad słyszał dobre opowiastki, które mu o nich znoszono, bez żadnego zgorszenia wszelako y osławy, y sam też takie czynił: wszelako czuiąc się wielgim królem y żądaiąc zawżdy mieć co przed inymi, nie lubił, aby każdy, ba z pospólstwa, używał tego samego przywileiu co on.
Słyszałem to od niektórych, iż barzo rad widział, aby żaden godny szlachcic iego dworu nie był bez swoiey paniey a miłośnicy; a ieżeli iey który nie miał, trzymał go za głupca a niezdarę; tak iż często iednego lub drugiego wypytywał się o ich imiona y obiecywał im przysłużyć, a rzec o nich co dobrego; taki był pan dobry y poufały! Y często także, kiedy ich widział w sielney pogwarce z ich lubkami, podchodził ku nim y pytał się coby tam dobrego uradzali ze sobą, a kiedy mu się nie zdało, poprawiał ich a uczył co lepszego. Ze swoiemi naypoufalszemi nie skąpił ani też drożył się z rozmową a z opowiadaniem swoich