Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/152

Ta strona została przepisana.

na swoiey raitszuli, y iaką postawę a obyczay zachowywały, y słówka iakiemi się posługiwały: śmiał się z tego na całe gardło; potym zasię zbraniał ogłaszania tego y zgorszenia y zalecał sekret y poszanowanie.
Miał za dobrego kompana onego barzo wielgiego, barzo wspaniałego y barzo szczodrego Kardynała Lotaryngskiego; barzo szczodrym mogę go nazowić, nie miał bowiem równego sobie w owym czasie; iego wydatki, iego podarki świadczą o tym, a zwłaszcza miłosierdzie dla biednych. Nosił zwyczaynie wielgi trzos, którego pokoiowy, zawiaduiący iego piniądzem na drobne uciechy, nigdy nie omiszkał napełnić co rano trzechstą abo czterechstą talerów; y gdy tylko potkał ubogiego, kładł rękę do torby y co z niey dobył bez obzierania dawał, y nic nie rachuiąc. O nim to powiedział ieden ubogi, gdy go, przechodzącego się po Rzymie, poprosił o iałmużnę, zasię tamten rzucił mu, wedle obyczaiu, wielgą przygarzść złota; aż ślepiec wykrzyknął głośno po italsku: O tu sei Christo, o veramante el cardinal di Lorrena: „Aboś ty Chrystem, abo, wierę, kardynałem Lotaryngskim“. Ieśli był w takiey rzeczy dobroczynny y miłosierny, takoż był hoyny względem inych osób, a szczególniey względem dam, które łacno chytał na tę przynętę; bowiem piniądz nie był podczas w takiey obfitości iako iest dzisiay y dlatego były nań barziey łase, iako także na uciechy y stroie.
Słyszałem, iż kiedy przybyła na dwór iaka piękna panna, abo pani nowa znacznieyszey urody, hnet ią nagabywał y ugwarzaiąc z nią, powiedał, iż chciałby ią uieździć swoią ręką. Co za koniuszy! Mnimam iż trud nie