Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/155

Ta strona została przepisana.

zuię do nieboszczyka króla Hendryka drugiego, który był barzo powolny damom y sługiwał im ze znacznem uszanowaniem, y sielnie nienawidząc potwarców części białogłowskiey. Wżdy kiedy król sługuie tym strychem damom, y z taką powagą y z takim obyczaiem, niełacno świta iego y dwór waży się uchylić gęby, aby źle o nich powiedać. Co więtsza, królowa matka też miała krzepką dłoń potemu, aby wspirać swoie niewiasty a panny, y dobrze dać to uczuć onym potwarcom a omowcom, skoro ich kiedy odkryto, chocia y iey samey nie więcey oszczędzano iako y iey dam; wszelako nie troszczyła się tyle o siebie co o drugie; ile że, powiedała, czuła swoią duszę y sumnienie czyste y szczyre, które dosyć mówiły za sobą: y co nayczęściey śmiała się a dworowała sobie z onych obmowców pisarzów a paskwilantów. „Daycie im, niech się mozolą, powiedała, y fatygę sobie czynią na darmo“; wszelako gdy ich odkryła, dobrze im dała to uczuć.
Przygodziło się starszey Limeylance, zrazu kiedy przybyła na dwór, iż uczyniła paszkwil (trefna była bowiem w mówieniu y w pisaniu) na cały dwór, przedsię bez zgorszenia, ieno ucieszny tylko; owo mogę was upewnić, iż kazała ią porządnie oćwiczyć batem, wraz z dwiema towarzyszkami, które były w spółce, y gdyby nie to iż miała zaszczyt bydź z nią spokrewnioną, byłaby ią pokarała haniebnie, na wyraźne rozkazanie króla, który osobliwie nienawidził takowych pism.
Przypominam sobie rzecz o panu Macie, dzielnym y sierdzitym szlachcicu, w wielgiey łasce u króla, y krewnym xiężney pani Walentyńskiey; owo miewał on zwy-