Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/168

Ta strona została przepisana.

iey schadzkę w ogrodzie, gdzie nie omiszkała się stawić, ba nie chciał iey zgoła dotknąć (tak powiedaią niektórzy, wszelako dotknął iey barzo sumniennie), iedno chciał ią ukazać oczom ludzkim na targowisku, a potem wypędzić ią ze dworu z niesławą.
Barzo był chciwy y żądny znać życie tey y owey y sondować ich chucie. Powiedaią też, iż niekiedy użyczał iaki kąszczek ze swoich zdobyczy co naypoufalszym. Ci, wierę, byli szczęśniacy: ile że resztki po onych wielgich królach mogą ieno bydź barzo smaczne.
Panie lękały się go barzo, iako widziałem; on też często dawał im napomnienia abo sam, abo prosił królowey, swoiey matki, która sama z się dosyć była w tem nagła, wszelako nie iżby lubiła omowce, iako to pokazałem wprzódzi na małych przykładach iakiem przytoczył; przeciw którym wszelako chocia była mruczna, co mogła uczynić inym, którzy dotykali żywego ciała y czci białogłowskiey?
Ów król barzo był wzwyczaiony od młodego wieku wiedzieć opowieści o paniach, wierę y ia sam opowiedziałem mu tę y ową, y sam ie opowiedał, ale barzo taiemnie, z obawy by królowa matka czego nie posłyszała, nie życzyła bowiem aby opowiedał komu inemu niż iey, iżby mogła iąć się naprawy; ile że, mimo iż rósł w lata y swobodę, nie straciła nad nim władzy. Owo też wiadomo mu było tak dobrze, iako one żyły na iego dworze y w królestwie (przynamniey niektóre), a zwłaszcza co więtsze, iak gdyby sam z niemi wszytkiemi miał sprawę. Wżdy kiedi zdarzyło się, iż które świeżo na dwór przybyły, wówczas podchodząc ku nim barzo grzecznie a obyczaynie,