Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/174

Ta strona została przepisana.

szczęśliwem powodzeniu, z czego omal nie przyszło do swarów a zgorszenia.
Cóż powiedzieć o iednym szlachcicu we świecie, który, dla iakoweyś pakości wyświadczoney mu od iego paniey, był tak bezecny, iż szedł zdradzić mężowi malowidło iakie mu dała by ie nosił na szyi, z czego mąż był barzo strapiony, y mniey rad widział swoią żenę, mimo iż umiała ubarwić tę rzecz iako tam mogła.
Ieszcze wiele gorsze uczynił ieden wielgi pan, znaiomy mi, który, zgniwany iakąs psotą którą mu wypłatała iego lubka, poszedł grać y przegrał w kości konterfekt iey z iednym ze swoich żołnirzów, miał bomem wielgą szarżę w woysku pieszem; o czym się dowiedziała y omal nie ozpukła się ze złości y barzo się tym zgniwała. Królowa matka dowiedziała się takoż, y połaiała go znacznie, iako iż wzgarda była nadto wielga iść tak rzucać na los kości konterfekt piękney y godney paniey. Wszelako ów pan upiększył tę rzecz, powiedaiąc, iż z oney gry wyłączył pergament zawarty wewnątrz y ieno postawił puzdro, które go kryło, będące ze złota y zbogacone kamieńmi. Widziałem często, iako owa dama y ów pan wiedli sprzekę o to barzo uciesznie, y nieraz uśmiałem się ztąd do ozpuku.
Powiem tedy iedną rzecz: bywaią białe głowy, y widziałem z takich nieiedne, które lubuią się w tem aby ie w amorach gnębiono, tyrmoszono, bito zgoła, y łacniey się ie ziedna takowym strychem, niżeli łagodnem świadczeniem, tak właśnie iako niektóre fortycę, które dobywa się siłą, ine zasię łaskawością; wszelako nie rade nawidzą