Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/207

Ta strona została przepisana.

mu go ugaszę w iednym momencie y ieno paroma kroplami wody; zasię moiemu, którego piec cale inszą ma głębokość, trzeba co więcey: bowiem my, białe głowy, iesteśmy przyrody owych opuchlaków, abo też dołu z piaskiem, które, im więcey połkną wody, tym więcey chcą iey łykać“.
Ieszcze lepiey powiedał inszy, iż ich cis był przyrody kurzey, które kury dostaią pypcia y umieraią zeń, ieźli im braknie wody y nie napiią się do syta. Takiegoż obyczaiu iest y przyroda białogłowska, która dostaie pypcia y umira zeń często, ieźli nie dać iey się często napić; wszelako musi to bydź ina woda, niż źrzódlana. Ina pani powiedała, że iest on przyrody dobrego ogrodu, który nie zaspakaia się wodą niebieską, lecz żąda iey od swego ogrodnika, aby bydź tem więcey rodzaynym. Ina biała głowa powiedała, iż iest podobny do dobrych ekonomów a włodarzy, którzy nie daią całego dobra w gospodarkę a pieczę iednemu, lecz rozdzielaią ie na kilka rąk; iedne bowiem nie starczyłyby aby się dobrze kole tego zakrzątnąć. Podobnież y ona chciała tak zarządzać swoią bruzdką, aby ią lepiey zagospodarzyć y zdrowo się z tym czuła.
Słyszałem o iedney godney białey głowie, która miała miłośnika barzo szpatnego, zasię męża barzo urodnego y lubey postaci; wey y pani była barzo cudna. Owóż iedna, poufała z nią, przedstawiała iey, czemuby nie wybrała sobie urodnieyszego: „Żali nie wiesz (rzekła), iż, aby dobrze uprawić ziemię, trzeba więcey niż iednego pracownika, a często nayurodziwsi a nabarziey wydworni