Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/209

Ta strona została przepisana.

szacowney, która zachorzała od cirpienia miłości iaką miała dla swego służki, nie chcąc przedsię stawić na azard onego drobnego ponkciku iaki miała miedzy nogami, z przyczyny swego wielgiego prawidła czci tak zalecanego a na kazowanego przez mężów; zaczym codzień to sielniey gorzała a schnęła, tak iż w mgnieniu oka uźrzała się suchą, chudą, wyblakłą, iako wprzódzi widywała się świeżą, zażywną, dobrze odkarmioną. Owo nagle, uźrzawszy y poznawszy to w zwierzciedle, cale się w tym odmieniła: „Iakżeto (rzekła), zali ma być powiedziane, iż w kwiecie moiego wieku y w baczeniu na mizerne mnimanie świata y płochy skrupuł, y zatrzymuiąc do zbytku móy przyrodzony ogień, mam dać sobie powoli tak wysychać, strawić się y stać się szpatną y szedziwą przed czasem, abo też bych miała stracić krasę moiey piękności, która mi iednała cześć, szacunek a miłość, y bych, w miesce damy o pięknem ciałku, stała się szkieletem abo radniey kostuchą, aby się dać wygnać y wyszydzić z każdey zacney kompaniey, y bydź pośmichem dla każdego? Nie, będę się strzegła przed tym, ba użyię likarstw, iakie mam w mocy“. Ku czemu we wszytkim iak rzekła tak y uczyniła, y daiąc ukontentowanie sobie y swoiemu przyiacielowi, odzyskała pulchność y stała się piękną iak była wprzódzi, bez tego iżby mąż wiedział iakiego likarstwa użyła, ieno przypisywał to medykom, którym dziękował y miał ich w uważaniu, iż ią tak przywiedli do zdrowia ku iego więtszemu pożytku.
Słyszałem o iedney barzo wielgiey paniey, barzo wesołego obyczaiu y trefnego rzeczenia, która gdy zacho-