Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/229

Ta strona została przepisana.

radniey widzą szlachciców statecznych a diskretnych, których liczba wszelako iest skąpa; szczęśliwa, wierę, która takiego napotka a przyhołubi. Zaczym, aby temu wszytkiemu zapobiedz, wybieraią (bogday niektóre) swoich pokoiowców, miedzy którymi iedni są urodni, inni nie, iako znałem takich którzy to im świadczyli; y nie trzeba o to długo prosić onych pokoiowców; pomagaiąc im bowiem we wstawaniu, w układaniu do snu, rozdziewaiąc ie, obuwaiąc, rozzuwaiąc, y podaiąc koszulę (iako widywałem siła panien na dworze y indziei, które w tym nie czyniły żadney przeszkody ani skrupułu) nie iest możebna, iżby oni, widząc w nich mnogo pięknych rzeczy, nie mieli pokuszenia, y aby wiele z onych panien nie czyniło tego z umysłu; tak owo, skoro oczy spełniły dobrze ową służbę, trzebaż aby y ine członki ciała też wypełniły swoią.
Znałem iedną pannę we świecie, piękną iak tylko można bydź, która uczyniła pokoiowca swego spólnikiem możnego xiążęcia, który ią sobie trzymał y który mnimał sam bydź szczęśliwcem a posiadaczem; wżdy ów pokoiowiec szedł w tym na równi z nim: umiała też go dobrze wybrać, był bowiem barzo urodny y barzo wdzięczney postawy; tak iż w łożu abo też przy tey robocie niktby nie uświadczył żadney różnicy. Ba, zgoła ów sługa w wielu pięknościach przewyższał owego xiążęcia, któremu te amory a konfidencye pozostały nieznane aż do czasu gdy ią opuścił aby poiąć żenę; owo dlatego nie patrzył krzywiey na onego pokoiowca, ba owszeyki rady go widział; y kiedy patrzył nań przechodzącego, powiedał