zeń zadowolona (bowiem był barzo bystrego ięzyka) tak z iego dowcipu iak z iego weźrzenia, taki to był urodny szlachcic, w wieku dwudziestu czterech lat. Owo nauradzawszy z nim podostatkiem, (iako iż w przyrodzeniu a komplexyey tey godney xiężniezki było nie gardzić wdzięczną pogwarką y obcowaniem z poczciwemi ludźmi), od słowa do słowa, zawsze przechodząc się, zatrzymała wreszcie mego brata wprost na grobie panny Delaroszanki, którey się było zmarło przed trzema miesiącami; poczem wzięła go za rękę y rzekła: „Móy kuzynie“ (tak go bowiem nazywała, iako że iedna córka pana Albretowa wydała się do naszego domu Burdeilów; przedsię dlatego nie palę więtszego ognia na kominie, ani też dmę wyższey) „zali nie czuiesz, by ci się coś ruszało pod tobą y pod nogami? — Nie, pani, odparł. — Wżdy miarkuy dobrze, kuzynie, rzecze. Aż brat: Pani, miarkowałem dobrze, ba nic nie czuię ruszaiącego, kroczę bowiem po barzo stałym kamieniu. — Owo, powiedam ci, rzekła wonczas królowa, nie dzierżąc go dłużey w zawieszeniu, iż iesteś na grobie y ciele biedney panny Delaroszanki, tu pod tobą pogrzebioney, którą wey tyle miłowałeś. Skoro dusze maią czucie po śmierzci, niema wątpienia, iż ta, godna istota świeżo zmarła, musiała wzruszyć się zrazu, skoro tylko na nią wstąpiłeś. A choć tego nie czułeś z powodu grubości kamienia, nie trzeba wątpić, iż ona w sobie tem barziey poruszyła się y uczuła. Owo, iako to iest pobożna służba mieć pamięć o zmarłych, a zwłaszcza o tych których się kochało, proszę cię abyś iey użyczył iedno Pater noster y Ave Maria y De profundis, y pokropił ią wodą
Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/23
Ta strona została przepisana.