Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/246

Ta strona została przepisana.

ta pani nie przychodzi tutay, ieźli bomem iuż mdleie iż usłyszy gdy mówią o k...ie, hnetby na miescu pomarła skoroby uźrzała taką“.
Bywaią wszelako panny, które, skoro zaczną nieco czuć wolą bożą, oswaiaią się tak dobrze, iż hnet przychodzą iadać z ręki. Ine są tak nabożne a sumnienne, tak lękaiące się przykazań Boga naszego Pana, iż precz od się oddalaią przykazanie miłości. Przedsię widziałem mnogo takich świętulek a oćczenaszek, wylizuiących obrazki y mieszkanek ustawicznych kościołów, które pod tą obłudą żywiły a chowały swóy ogień, aby przez takowe fałsze a udania świat się na nich nie obaczył, y miał ie za barzo wstydliwe, wierę nawpół święte, iako ową świętą Katarzynę Sieneńską. Iakoż barzo często oszukały świat y ludzi, iako słyszałem o iedney wielgiey xiężniczce, ba królowey, zmarłey iuż, która, kiedy chciała nagabnąć kogoś wedle amorów (barzo bowiem była im podległa), zaczynała swoie rozmówki zawżdy od miłości Bożey iaką mu iesteśmy winni, y hnet przeprowadzała ie ku miłości świeckiey, y na swóy zamiar żądania iey od tego z którym więdła rozmowę, z czego potem przychodziła iuż do wielgiey sprawy, abo, co namniey, do quintey esencyey. Oto, iako owe dewotki abo raczey bigotki nas mamią; rozumiem tych, którzy, będąc mało bystrzy, nie przeznali ich obyczaiu.
Słyszałem iedną opowieść, niewiem czy prawdziwa: kiedy w niedawnych leciech odbywała się procesyia w iednem mieście we świecie, poiawiła się biała głowa (mnieysza z tem wielga czy mała), boso y w wielgiem umartwie-