Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/251

Ta strona została przepisana.

Ów tedy modrzew to iest drzewo, które nigdy nie płonie, y nie daie ognia, ani płomienia, ani węgla, iako doświadczył tego Iuliusz Cezar. Powracaiąe z Galliey polecił mieszkańcom Piemontu, aby mu dostarczyli żywności y przygotowali postoie na gościńcu iego marszu. Usłuchali go wszytcy, iedno niektórzy, z zamku zwanego Modrzewiówka, nie, gdzie zamknęło się conieco ledaiakich nicponiów, którzy bawili się w opornych a buntowników, tak iż Cezar musiał zawrócić a iść ich oblegać. Zbliżaiąc się do fortycy, uźrzał iż była warowna ieno drzewem, z czego hnet począł sobie dworować, powiedaiąc iż wraz ich dostanie. Zaczym kazał naznosić siła drewek y słomy, aby zażedz ogień; iakoż buchnął tak wielgi, y płomień dał tak znaczny, iż hnet nadziwano się uźrzeć zgliszcza a gruzy; wszelako kiedy ogień się strawił a płomienie przycichły, wszytcy byli barzo zadziwieni, uźrzeli bowiem fortycę w tym samym kształcie iako była wprzódzi, y w całości, zgoła nie spaloną ani w niwecz obróconą; zaczym trzeba było Cezarowi wspomódz się inym likarstwem, ba czystym podkopem, co było przyczyną, iż ci z wewnątrz weszli w układy a poddali się; od nichto poznał Cezar cnotę owego drzewa modrzewiu, od którego nosił ów zamek nazwę Larignum, był bowiem zeń zbudowany y obwarowany.
Siła iest oćców, matek, krewniaków a mężów, którzy chcieliby, aby ich córki a żeny podane były na przyrodę tego drzewa, aby płonęły sielnie bez śladu y bez skutku; z czego byliby bardziey spokoynego umysłu, y czoło nie swędziałoby ich tak często, y nie byłoby tyle iawnych