y w miesiącu grudniu przypadł czas oney morskiey podróży, psota ią przyłapiła w Massyliey, gdzie mus był spuścić y zaczypić kotwicę. Żadnym sposobem nie chciała wszelako wniść do portu ani dać wniść swoim statkom, z obawy by nie obudzić iakich podeźrzeń a niepokoiu; sama też ledwie ieden dzień wstąpiła do miesta aby ie obeźrzeć. Pobyt iey tam trwał siedm abo ośm dni w oczekiwaniu sposobnieyszey aury. Iey naypięknieysze a naygodnieysze ćwiczenie było to iż co rano opuszczaiąc statek (zwyczaynie bowiem nocowała na nim) szła rankiem wysłuchać msze a obrzędy w kościele świętego Wiktora z barzo gorącem nabożeństwem; potem zaś gdy iey przynieśli obiad y przyrządzili go w opactwie pożywała go; zasię po obiedzie zabawiała się rozmową abo ze swemi niewiastami y świtą abo z panami z Massyliey którzy iey oddawali wszelką cześć a rewerencyą, winne tak wielgiey xiężniczce, ile że król rozkazał ią podeymować iak gdyby iego własną osobę, w odwdzięczeniu za dobre przyięcie y gościnę iakiey doznał od niey we Widniu. Iakoż zauważyła to dobrze, y dlatego rozmawiała z niemi barzo swobodno y okazowała się barzo poufałą, więcey niemiecką modą abo francuzką niźli iszpańskim strychem: tak iż oni byli barzo radzi z niey, zasię ona z nich, iako to umiała barzo dobrze napisać królowi y podziękować za to, pisząc wręcz, iż byli to naygodnieysi ludzie iakich trefiło się iey napotkać w iakiem mieście: w czym wymieniła ich z iakie dwadzieścia, iako pana Kasztelana, zwanego panem Altywitą, kapitana galerów, dosyć głośnego tem, iż zaślubił piękną Szatonewiankę ze dworu, y za-
Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/268
Ta strona została przepisana.