iako słyszałem to od pani Fontanowey; a kiedy owdowiała, a zwłaszcza kiedy iey odięto iey syna, opuściła Lotharyngię z gniwu; była bowiem pani barzo wyniosłego serca. Poiachała zamieszkać ze swoim wuiem cysarzem y królowemi swemi ciotkami, które przyięły ią barzo rade.
Zniesła z wielgą niecierpliwością stratę y nieobecność swego pana syna, mimo iż król Hendryk przedłożył iey wszytkie wymówki we świecie, y przedstawiał iey, iż chce go wziąć za własnego syna. Wszelako nie mogąc się uspokoić y widząc, iż mu dano za ochmistrza poczciwinę pana Brusia[1], a odięto tego, którego miał, pana Monbardona, barzo roztropnego y godnego szlachcica którego cysarz mu dał, znaiąc od dawna iego cnoty, widział go bowiem w służbie pana Burbona (był zbiegiem francuzkim), owa xiężniczka, nie bacząc na nic, widząc iż wszytko iest stracone, przybyła iednego dnia w wielgi czwartek nawiedzić króla Hendryka w wielgiey galeryey w Nansie, gdzie był cały iego dwór, y z gracyą barzo zadufaną w sobie, z oną wielgą wspaniałością, która czyniła ią ieszcze cudnieyszą, przybyła cale nie oślniona ani uniżaiąc się bynamniey ze swoiey wielgości, wierę składaiąc przed nim nizki pokłon; y błagaiąc, przedstawiła mu ze łzami w oczach, które czyniły ią ieszcze cudnieyszą a powabnieyszą, krzywdę iaką iey uczynił, odeymuiąc iey syna, rzecz tak drogą, iż równey nie miała we świecie, y że nie zasługiwała zgoła na tak srogie obeście, zważywszy wysoki ród z którego się więdła, y także iż, iak mnimała, nic nie uczyniła przeciw powinności. A to przemówienie wypowiedziała tak przystoynie a wdzięcznie,
- ↑ p. de la Brosse-Mailly.