Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/317

Ta strona została przepisana.

nieszczęsna we świecie, nawiętsza nieboraczka, iżech stradała przedmiot tak kosztowy? Boże! dlaczego nie zsyłasz mi śmierzci w tey godzinie, iżbych hnet poszła za nim? Nie, nie chcę iuż żyć po iego utracie: co mi może ostać y trefić się we świecie, aby mi dać ukoienie? Gdyby nie te małe dziatki które mi ostawił w zakład, y które potrzebuią ieszcze nieiakiey podpory, ha, zagładziłabych się ieszcze w tey godzinie! Niech przeklęta będzie doba, w którey uźrzałam światłość dnia! Gdybych boday mogła uźrzeć iego phantom, abo w widzeniu abo we śnie, abo magią iaką, y z tego byłabych zbyt szczęśliwa. Ha! moie serce, ha! moia duszo, nie możesz to bydź bym podążyła za tobą? Tak, pódę za tobą, gdybych nawet miała się strawić sama iedna, zdala od całego świata. Och, iakaż rzecz mogłaby mnie strzymać przy życiu, po oney nieoszacowaney stracie twoiey? toć, pókiś ty był żyw, nie miałam iney przyczyny do życia, a gdyś ty pomarł, do śmierzci! Ba cóż? nie lepieyże, abych zmarła teraz, w twoiey miłości, w twoiey łasce, w moiey chlubie y ukontentowaniu, niżelibych miała wlec życie tak nędzne a nieszczęśliwe y zgoła nie chwalebne? Ha, Boże! ileż cirpię niedoli a utrapienia przez twoią rozłąkę! iakoż będę wyzwolona z tego, skoro cię uźrzę hnet, pogrążona w wielgiey lubości! Haha! taki piękny, taki był luby! był taki wyborny we wszytkim, taki rzeźwy, taki waleczny! To był drugi Mars, drugi Adonis! a, co więtsza iest, tak przeciw mnie był dobry, tak mnie miłował, tak był łaskaw na mnie. Ha, iego tracąc, straciłam całą moią dolę!“
Tak wykrzykuią nasze stroskane wdowy, takie słowa