z własnych, bowiem w swoim czasie widywał y miewał dobre potrzeby miłośne: iakoż, przy swoiey wyborney sztuce y dowcipie bystrym a śmiałym, dwóch instrumentach sposobnych do miłości, mógł ich mieć coniemiara. Pan marszałek Brysiak[1] dał go królowey matce, gdy była ieszcze panuiącą królową y posłał go iey z Piemontu z iego wyborną kapelą skrzypków, barzo dobrze okrytą; nazywał się Baltazaryn, aż późni odmienił imię. On to układał one wdzięczne baletki, które odtąd zawżdy tańczono na dworze. Był wielgim przyiacielem panu Guii y mnie; y często gwarzyliśmy razem; a zawżdy opowiedział nam iaką piękną powiastkę, a zwłaszcza o miłości y o chytrościach białogłowskich z których rzekł nam y oną o tey paniey effezkiey, którą wiedzieliśmy iuż od pana Dorata, iakom wspomniał, on zaś miał ią wyczytać w Lampirydyuszu; potem zasię czytałem ią w xiędze o Pogrzebach, wierę barzo piękney, poświęconey nieboszczykowi panu Sabaudzkiemu.
Obyłoby się snadnie (tak kto powie) bez czynienia oney digresyey: ba, tak; wey chciałem wspomnić w tem moiego przyiaciela, y który często przychodził mi na pamięć, kiedy widziałem niektóre nasze rozpaczliwe wdowy. „Oto (powiedał) która zagra iednego dnia rolę naszey paniey z Effezu, abo ią iuż odegrała“. Wżdy była to, wierę, osobliwa traikomedia, pełna srogiey nieludzkości, aby pohańbić tak okrutnie swoiego nieboszczyka.
Nie tak uczyniła iedna pani za naszych czasów, o którey słyszałem: ta, po śmierzci męża, obcięła mu iego cięści od przodku abo od śrzodka, tak niegdy od niey
- ↑ p. de Brissac.