Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/327

Ta strona została przepisana.

iey służką, i chcącym ią poślubić. Owo mnimała (tak iey się zdało), iż umyślnie przybyłem tam w porę y przypędziłem z umysłu pocztą, aby się pokazać w onym dniu oznaczonym, aby iey posłużyć za świadka y sędziego, y potępić w oney sprawie. Y rzekła mi y przysięgła, iż byłaby wolała wyłożyć dziesięć tysięcy talerów ze swego dobra, iżbych się tam nie był poiawił, poruszaiąc tak głos iey sumnienia.
Znałem wielgą panią, grebinię a wdowę barzo znacznego pochodzenia, która uczyniła tak samo: bowiem, będąc zawziętą y wierną ugonotką, weszła w małżeństwo z iednym barzo znacznym szlachcicem katolikiem; wżdy nieszczęście chciało, iż przed iego zawarciem frybra morowa przyłapiła ią w Pariżu tak dotkliwie, iż przyprawiła ią o śmierzć. Będąc w takowey próbie, pogrążyła się w lamentach, ba mówiąc: „Ha! trzebaż, aby w takiem wielgiem mieście, obfitem we wszelaką wiedzę, nie nalazł się nikt, ktoby mnie mógł wyleczyć. Ha! niechayby nie oglądał się na piniądze, dałabych mu ich do syta! Gdybyż przynamniey śmierzć przyszła po ziszczeniu małżeństwa, y gdyby móy małżonek mógł poznać wprzódy iakom go miłowała a czciła“! Sofonizba rzekła inaczey, żałowała bowiem iż się zręczyła przed wypiciem trucizny. Y tak gwarząc, y wiele inych rzekąc podobnych słów, ona grebinia odwróciła się ku drugiey stronie łoża y zmarła. Co to iest za żarkość miłośna, aby sobie wspominać w momencie ostatnim y stysowym one rozkoszki a owocyki miłośne, których byłaby tak rada ieszcze posmakować przed wyniściem z ogrodu!