sobie bardzo nieledacyiako y z barzo znaczną sławą, gdyby nie był umarł, niestety! w wieku dwudziestu y pięci lat.
Toż, za naszych czasów, na naszym dworze, siła widzieliśmy takich; tak onego małego pana Klaromonta Talara, którego znałem proboszczem Bonporckim; zaczym opuściwszy opactwo, dał się poznać w armiey a na dworze, iako ieden z nabarziey dzielnych, krzepkich a godnych ludzi iakicheśmy mieli; co też okazał barzo widocznie przy swoiey śmierzci, którą zyskał sobie chlubną pod Roszelą, za pirszym razem, kiedy braliśmy okopy. Wymieniłbych ich z tysiąc, wszelako nigdybych nie skończył. Pan Sulias, zwany młodym Orezonem, był niegdy biskupem Ryńskim, późni zasię miał własny pułk, służąc królowi barzo wiernie y krzepko w Guianie pod marszałkiem Matyionem.
Prosto, nigdybych nie skończył, gdybych chciał wyosobniać wszytkie te ludzie; owo też zmilczę dla krótkości y z obawy także by mi nie zadano iż nazbyt kocham się w gadulstwie. Wszelako tę oto digresią uczyniłem cale k’rzeczy, mówiąc o Wiktoryey Kolumniance, która zaślubiła onego proboszcza. Gdyby się nie była zań ponownie wydała, snadnieyby iey było nosić tytuł a imię Wiktoryey, iże odniesła wiktoryią nad sobą samą; wey skoro nie mogła naleźć drugiego równego pirszemu, godziło się iey radniey powściągnąć.
Znałem siła białych głów, które naśladowały tę pomienioną. Widziałem iedną, która poięła za męża mego wuia, naydzielnieyszego, naybitnieyszego y naywybornieyszego z ludzi swoiego czasu. Skoro pomarł, zaślubiła
Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/331
Ta strona została przepisana.