Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/361

Ta strona została przepisana.

czym powtarzała ciągle, iż chce go ułożyć własną ręką y wynieść do góry. To pewna, że ich miłoście a roskoszki trwały długo y przez czas iego paziostwa y po iego paziostwie, aż kiedy musiał się puścić w daleką podróż, owo wówczas go odmieniła na grubego, tłustego proboszcza. Y to iest opowieść, którą czytacie w Powieściach ze świata przygód,[1] o pokoiowym królowey Nawary, gdzie widzicie iak ów proboszcz czyni deszpekt rzeczonemu Iaśkowi Santreńskiemu, który był tak dzielny y waleczny; owo też, niedługo potem, oddał go dobrze wzaiem panu proboszczowi, y w tróynasób. To iest barzo piękna opowieść, y wzięta ztamtąd skąd powiedam.
Widzicie, iż nie od dziś dnia iest obyczay, iż panie miłuią paziów, zwłaszcza kiedy dostaią nakrapianego pierza iako młode kuropatwy. Co za uroienia białogłowskie, które chcą mieć miłośników co wlezie, zasię męża nie! Czynią to dla miłości swobody, która iest barzo słodką rzeczą; y zdaie się im, kiedy wydrą się z pod panowania mężów, iż dostały się do raiu; maią bowiem swoie wdowie wiano, cale grzeczne, y zarządzaią niem; maią sprawy domowe w swoich ręku; obracaią talerami, wszytko przechodzi przez ich dłonie; zamiast bydź iako wprzódy sługami, są teraz z nich panie; wybieraią swoie uciechy y tych którzy im ie daią wedle woley.

Bywaią niektóre, wzdragaiące się wniść w drugie stadło, aby nie stracić swoich wielgości, godności, dóbr, bogactw, stopniów, słodkiego zachowania u ludzi y dlatego się powściągaią; tako znałem y słyszałem o wielu możnych paniach a xiężniczkach, które, z obawy iż nie trefią się

  1. Nowela XLV-ta.