Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/380

Ta strona została przepisana.

ieszcze a uszlachetniły tę materyą. Wierzę temu; wżdy odtąd aż do krańca świata nie uźrzałbych końca tego: ba kto zechce podiąć trud a lepiey zrobić, wielce się u wszytkich zasłuży.
Owo, moie panie, kończę; daruycie mi, ieślich rzekł co, co wam iest z obrazą. Nie mam tego z natury ani z obyczaiu, abych was miał obrażać a niespodobać się wam. Ieśli mówię o niektórych, nie mówię o wszytkich; ba o tych niektórych mówię ieno osłaniaiąc imiona y nie rozgłaszaiąc ich. Ukrywam ie tak dobrze, iż nie można ich przeznać, y zgorszenie może paść na nie ieno z domysłów a podeźrzenia, a nie z pokazania iakoby palicem.
Mnimam y boię się, iż tu powtórzyłem wiele słów a opowieści, które podałem przódzi w moich inszych rozprawach. W czym proszę tych, którzy okażą mi tę łaskę y przeczytaią ie wszytkie, aby zechcieli mi darować, nie podaię się bowiem za wielgiego piśmiennika, ani bych miał tak dobre pomiarkowanie by wszytko spamiętać. Toć tak znaczna osoba iak Plutarch powtarza często w swoich dziełach iedną rzecz po dwa razy. Owo tym, którzy zechcą drukować moie xięgi, będzie trzeba ieno dobrego korrektora, aby wszytko uładził.

KONIEC.