nie obiawia się we wszytkiey rzeczy, y także w miłowaniu iako y w orężu, ile że woyna a miłowanie to są towarzysze, chadzaią razem y maią iedną sympatyą, iako o tem powieda poeta: „Każdy miłośnik iest żołnirzem, a Kupidon ma swóy obóz y swoie oręże nie gorzey Marsa.“ Pan Romsar uczynił o tym piękny sonet w swoich pirszych Amorach[1].
Owo, aby wrócić ieszcze do chciwości, iaką maią białe głowy ku oglądaniu y miłowaniu mężczyzn wspaniałych a odważnych, słyszałem to o królowey Angliey, Elizabecie, dzisiay panuiącey: iednego dnia, będąc u stołu y maiąc u, siebie na wieczerzy pana wielgiego pryora Francyey, z domu Lotaryngskiego, y pana Danwiła, dziś pana Monmoreńskiego y hetmana, wśrzód tey gawędy biesiadney y kiedy zeszła rzecz na pochwały króla Hendryka drugiego, wychwalała go sielnie, iż był dzielny, waleczny y wspaniały, y (użyła tego słowa) barzo marsowy, y że okazał to dobrze we wszytkich uczynkach; dlatego też, gdyby nie był pomarł tak wrychle, miała postanowienie iachać go odwidzić w iego królestwie, y kazała sposobić y mieć w gotowości okręty, aby przeprawić się do Francyey y uścisnąć sobie z nim ręce na pokóy y wiarę. „Owo to było iedno z moich żądań aby go oglądać; mnimam, nie byłby mi tego odmówił, bowiem (tak prawiła) móy obyczay iest miłować ludzi walecznych; y barzo gniwam się na śmierzć, iż wydarła tak dzielnego króla, nimem go bogday była uźrzała.“
Taż sama królowa, w nieiaki czas potem, słysząc iako tyle chwalono pana Nemurskiego[2] za doskonałości a cnoty