Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/68

Ta strona została przepisana.

bierąc płaszcz w iedną rękę, zasię szpadę w drugą, rzekł: „Y gdzież są owe dzielne braty, któreby mi chciały uczynić krzywdę, abo nagnać strachu? Kiedy mnie uźrzą, nie będą śmieli ani się spoźrzeć na koniec moiey szpady.“ Zaczym, otwieraiąc drzwi y wychodząc, gdy chciał prosto iść napadać ku tym schodom, nalazł one niewiasty pobrzękuiące, które się przelękły y zaczęły krzyczeć y wyznały wszytko. Pan Boniwet, widząc że to ieno tyle, puścił ie y wysłał do dyaska, wrócił do kownaty, zamknął drzwi za sobą y podszedł ku oney paniey, która zaczęła się śmiać a ściskać go, y wyznawać mu, iż to była igra przez nią przygotowiona, y upewniać, iż gdyby był okazał tchórza y nie obiawił w tym swego męztwa iakie wieść o nim głosiła, nigdy byłaby go nie wpuściła do swego łoża. Przedsię, iż okazał się tak wspaniałym a przezpiecznym obłapiła go y ułożyła przy sobie; owo nie trzeba pytać co całą noc czynili; była to bowiem iedna z cudnieyszych białych głów w Milanie, y którą pozyskać przyszło mu barzo uciążliwie.
Znałem iednego dzielnego szlachcica, który gdy raz spał u iedney wdzięczney paniey rzymiańskiey w czas nieobecności męża, ta zgotowiła mu podobny przestrach, kazawszy pewney ze swoich niewiast wpaść z przestrzeżeniem iż mąż wrócił z podróży. Pani, iakoby zadziwiona, prosiła szlachcica, aby ukrył się w alkowie, abo też będzie zgubiona. „Nie, nie, rzecze ów szlachcic, za żaden skarb świata nie uczynię tego; wszelako ieśli przydzie, uśmiercę go.“ Zaczym gdy ów poskoczył ku szpadzie, biała głowa poczęła się śmiać, y wyznała iż uczyniła to z rozmysłu,