Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/83

Ta strona została przepisana.

który wiedział iż ten feścik nie był zgotowiony po to, aby się przechodzić a zażywać wczasu, y miarkuiąc wedle postawy swoiey damy, którą widział płonącą od ognia, y z iney ochoty niż do iedzenia muszkatów, które były w winoroślach, y także wedle iey słówek ozgrzanych, czułych a psotliwych, nie stracił tak piękney okazyey; ieno uymuiąc ią bez żadnego respektu, położył na małą kanapkę uczynioną z trawnika y grudek ziemi; owo nacieszył się z nią barzo statecznie, przyczyni nic inszego nie powiedała iako telko: „Och, móy Boże, panie, co wy chcecie czynić? Nie iestże z was nawiętszy szaleniec y nayosobliwszy zuchwalec pod słońcem? Wżdy, ieśli kto tu przydzie, co powiedzą? Móy Boże, rycerzu, zydźcie ze mnie“. Przedsię szlachcic, nie kłopotaiąc się o to, wiódł swoią rzecz daley, tak dobrze, iż barzo był ukontentowany y ona y wszytko, tak iż przechodziwszy się ieszcze z trzy abo cztery razy po alei rozpoczęli nową potyczkę. Potym wyszedłszy ztamtąd do iney alei otwartey, uirzeli z drugiey strony drugiego szlachcica y drugą damę, którzy się przechadzali tak iako ich zostawili wprzódzi. Na co dama zadowolniona rzekła do zadowolnionego szlachcica: „Mnimam, iż tamten się okazał iako głupiec, y że nie zabawił swoiey damy iną rozmową iako ieno słowy, dyszkury a przechadzaniem“. Owo, gdy się zebrali wszytcy czworo, obie damy zaczęły się wypytywać wzaiem o powodzenie. Zadowolniona rzekła, iż miewa się barzo dobrze, y że na tę chwilę nie życzyłaby mieć się lepiey. Niezadowolniona zasię rzekła, iż miała sprawę z nabarziey mózgowczym a tchórzliwym miłośnikiem iakiego kiedy wi-