mnienie węża, który namówił Ewę, żeby ściągnęła rękę, urwała jabłko i sama jadła i dała mężowi swemu.
Mój Boże! czyż ja kiedykolwiek w życiu namawiałem jaką Ewę, aby urwała jabłko i sama jadła, a zwłaszcza aby dała mężowi swemu! Ale stało się. Czynów dokonanych, z progu przeszłości, jak mówi Deotyma, sam Bóg nie odwoła. Stało się. Nie ożenię się nigdy.
Ergo, cóż mi więcéj pozostaje?
Majątek? nie zrobię go nigdy. Długi? narobiłem ich już. To ostatnie wspomnienie zdecydowało mnie. Eh! co tam! jadę do Ameryki.
W każdym razie, przecie nie wyjeżdżam na zawsze. Zobaczę morza, stepy, miasta, kraje, nowych ludzi, czerwonoskórnych Indyan, stada dzikich bawołów, niedźwiedzie, jaguary, amerykańskie humbugi, a przytém może jaka miss jasnowłosa... Wbrew opinii ogólnéj, zawsze utrzymywałem że jestem przystojny.
O godzinie drugiéj poszedłem na obiad. Nowy mój znajomy czekał już na mnie.
— No i cóżeś pan postanowił?
— Postanowiłem zjeść obiad.
— A potém?
— Potém udać się do gospodarza domu, aby wydał świadectwo paszportowe, że przeciw memu wyjazdowi nie zachodzą żadne przeszkody; następnie podać się o paszport, uzyskać zaświadczenie, że całe życie byłem spokojnym safandułą, który płaciłby najregularniéj podatki, gdyby posiadał jaką nieruchomość, i który prócz pewnych dość zresztą hałaśliwych zajść z gospodarzem domu, nie miał żadnych innych, że choćby jeszcze i dla tego, że jest nieżonaty.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/016
Ta strona została uwierzytelniona.